3 XII 2013 r. Godzina 7.45- siedzę w autokarze obok Magdy i z niecierpliwością czekam aż pani dokładnie sprawdzi listę obecnych osób. Za chwilę ruszymy w trasę do Łodzi. Dorze, że zabrałam ze sobą książkę, fabuła wydaje się ciekawa a przede mną kilka godzin jazdy... Godzina 11.00 Jestem wysmarowana farbą koloru pomarańczy. Ale to jedynie efekt uboczny zwiedzania Muzeum Fabryki, bo dzięki tej wizycie poznałam proces powstawania tkanin. I miałam możliwość zaprojektowania własnego logo. Przewodnik w bardzo zajmujący sposób opowiadał o dawnym właścicielu łódzkiej Manufaktury – Izraelu Kalmanowiczu Poznańskim. Był on twórca przemysłowego imperium, zbudował fabrykę, kupił krosna napędzane parą wodną, założył zakładową remizę strażacką, warsztaty naprawcze, farbiarnię i wiele innych miejsc. Zatrudniał mnóstwo ludzi. Dzięki jego żyłce do interesów, w XIX wieku Łódź tętniła życiem, stanowiła wielką włókienniczą metropolię. Poznański wybudował również największą rezydencję pałacową. Posiadał tak duży majątek, że postanowił wyłożyć monetami jedno z pomieszczeń swego pałacu. Niestety, nie wiedział, którą stroną ówczesnego rubla powinien to zrobić. Godzina 13.30 Ogromne wrażenie zrobił na mnie spektakl pt. „Zemsta” w wykonaniu aktorów Małego Teatru w Łodzi. Byłam zdumiona profesjonalizmem początkujących adeptów sztuki aktorskiej i zaangażowaniem pozostałych postaci. Wspaniale odtworzone role antagonistów: Cześnika Raptusiewicza i Rejenta Milczka. Ujmująca postać Józefa Papkina. Zabawne dialogi, śmieszne sytuacje. Pokrzepiające, że nawet literaccy bohaterowie mogą mieć kłopoty z pisaniem, jak jedna z postaci „Zemsty” – Dyndalski. Sztuka wzorowo obsadzona, świetne kostiumy, oszczędna aczkolwiek bardzo pomysłowa scenografia. Jestem głodna jak wilk, po licznych atrakcjach mój żołądek domaga się czegoś do zjedzenia. W końcu czeka mnie długa podróż do domu. Do usłyszenia ;-))
|